Popełniłam błąd! Straszny i nieodwracalny…

Popełniłam błąd! Straszny i nieodpowiedzialny… Dopiero po kilku miesiącach i wielu godzinach terapii, przyznałam się do tego sama przed sobą. Dziś chcę się przyznać również przed Wami…


W tym roku mijają 3 lata od kiedy powstała marka Favillier. Najbardziej intensywne, inspirujące i pouczające lata w moim życiu. Zaczynając Favillier nie miałam najmniejszego pojęcia o prowadzeniu własnego biznesu, wysokościach składek ZUS czy zakładaniu sklepu internetowego. Miałam tylko moje hobby, małą ukrytą pasję, która później okazała się być pomysłem na własny biznes.
Początkowo moje szale szyłam sama, dla moich przyjaciółek i ich przyjaciółek. Pamiętam jak dziś, zdjęcie prototypu chusty, która poruszyła całą machinę i lawinowo zaczęła kraść Wasze serca. Biznes kręcił się jak oszalały a Was było tutaj coraz więcej. Nie nadążałam już szyć szali sama i przygotowywać ich wszystkich do wysyłki, nie wspominając o odpowiedziach na Wasze maile i wiadomości. Pracowałam na automatycznym pilocie, realizując jedynie bieżące zamówienia. Nie jadłam, nie spałam, nie było mnie nigdy dla mojego dziecka i rodziny. Pracowałam coraz więcej, spałam coraz mniej. A praktycznie nie spałam, bo nawet jeśli padałam na pysk ze zmęczenia stres nie pozwalał mi na spokojny sen. Do tego feralnego dnia, który zmienił wszystko…

Dziś mijają 3 lata od kiedy założyłam własną firmę i dokładnie 9 miesięcy od dnia kiedy straciłam ją w pożarze. Ponad 9 miesięcy nieustannego rachunku sumienia i poszukiwań odpowiedzi na pytania: dlaczego ja? Jak mogło do tego dojść? Co zrobiłam źle? Na wiele znalazłam odpowiedz, na inne nadal szukam, a na niektóre nigdy nie znajdę…

Jedno jest pewne: popełniłam błąd! Straszny i nieodwracalny, który mógł kosztować mnie i moje dziecko życie…

19 grudnia: przedostatni dzień wysyłek zamówień i przedświąteczny chaos przygotowań. W nocy kroiłam, dokręcałam knopiki i szyłam, w dzień pakowałam i wysyłałam. Tak od miesiąca, bez przerwy. Chociaż mój organizm zaczął się buntować już w połowie grudnia, zaciskałam pośladki i realizowałam zlecenia. Nie chciałam nikogo zawieść i rozczarować. Tego wieczoru położyłam Julkę spać i zamknęłam na sekundę oczy, żeby naładować baterię przed kolejną pracowitą nocą. I tylko choinkowe lampeczki i ciepło buchające z kominka przypominało o nadchodzących świętach. „(…) mamusiu, boli mi gardło…Nie mogę oddychać” – na wpół przytomna otworzyłam oczy i w gąszczu duszącego dymu, zobaczyłam moją 4 letnią córeczkę. Stała nade mną, w desperacyjnym płaczu szarpiąc aż się obudzę! Byłam tak nieprzytomna ze zmęczenia, że nawet nie usłyszałam płaczu własnego dziecka!!! Kiedy dziś o tym myślę, łzy same spływają mi po policzku… Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna?

Już na starcie mojej marki popełniłam błąd… Panicznie bałam się, że mój produkt się nie spodoba a ja nie znajdę klientów. Miałam plan na wszystkie możliwe rozwiązania kryzysowe. Moje założenia targetowe i kalkulacje cen bazowały na minimalnych ilościach sprzedanych. Nie założyłam jednego, jak okazało się później najistotniejszego. Moje szale z dnia na dzień zdobywały coraz większe grono fanek a ja nie nadążałam realizować zamówień. Pracowałam sama dzień i noc bo w mojej kalkulacji ceny nie uwzględniłam kosztów dodatkowego pracownika. Czas realizacji zamówień wydłużał się coraz bardziej, co zaczęło irytować klientki. Ostatecznie musiałam podjąć decyzję: albo skorzystam z pomocy szwalni albo stracę bezpowrotnie najważniejsze co zbudowałam: zaufanie klientek…

Koszty wzrastały i obrót też, a co za tym idzie wyższy podatek od przychodu. Bilans ostateczny był taki, że pracowałam jak opętana, żeby realizować bieżące zamówienia, zaniedbując kontakt z klientem i konsumentem. Zaniedbując zdrowie i rodzinę. A ostatecznie i tak wychodziłam na zero.

Podobno „życie nie wystawia nas na próbę. Ono daje nam szansę!”

Dziś, 9 miesięcy po pożarze nie zadaje sobie już pytania: dlaczego ja? Jak dziwnie to nie zabrzmi, cieszę się z doświadczenia jakie wystawiło mnie i mój biznes na próbę, z szansy jaką ponownie dostałam od życia. Pomimo ogromu pracy i finansów jakie musiałam włożyć w odbudowanie domu i biznesu, cieszę się z etapu w moim życiu, który otworzył mi oczy i serce na wiele spraw i zbliżył do mojej rodziny.
I choć początkowo byłam przekonana, że nie wrócę do biznesu, to cieszę się, że znalazłam w sobie siłę i odwagę, żeby dalej podążać za realizacją marzeń. Podobno to jest właśnie sukces. Przechodzenie od porażki do porażki bez utraty optymizmu…

Żeby móc realizować zamówienia w terminie i tworzyć produkty o najlepszej jakości, niestety nie mogę sobie pozwolić na dotychczasową strategię cenową. Długo wzbraniałam się przed ogłoszeniem podwyżki cen ale podobno jest to proces nieunikniony w każdym biznesie. Być może dla wielu fanek moich autorskich chust ta informacja będzie gwoździem do trumny ale chcę pozostać z Wami szczera. Chociaż nie jest łatwo przyznać się do błędu, nie chcę chować głowy w piach.

Zdaję sobie sprawę, że wprowadzając ten model, być może będę realizować dwa razy mniej zamówień, ale pozwoli mi to skoncentrować się na lepszej obsłudze potencjalnego klienta i posprzedażowej obsłudze konsumenta, która dotychczas bardzo kulała. Będę miała czas na sprawniejszą komunikację i marketing. Przede wszystkim będę miała kontrolę nad wszystkim procesami zamówienia, co wpłynie na lepszy serwis. Będę miała możliwości wprowadzić dla Was wiele fajnych bonusów i korzyści, dzięki którym ostateczny bilans wyjdzie zdecydowanie na plus.

Będę miała również czas na rozbudowanie bloga jako dodatkowego źródła dochodu. Dlaczego? Ponieważ pożar nauczył mnie, żeby nie stawiać wszystkiego na jedną kartę i utrzymywać się wyłącznie z jednego biznesu. Zarabiałam na produktach fizycznych, magazyn i pracownia Favillier znajdowały się na parterze mojego domu rodzinnego. W jednej chwili straciłam dom, pracownie, materiały i maszyny! Straciłam  miejsce zamieszkania oraz stanowisko pracy. Dlatego nauczona doświadczeniem chcę zminimalizować ryzyko rozdzielając dom od pracy i zabezpieczyć się dodatkowym źródłem dochodu.

W nowym modelu sprzedaży na stałe będą najbardziej lubiane przez Was modele z kolekcji flauszowej Venezia i Verona, uzupełniane regularnie kolekcją limitowaną, dostępną wyłącznie przez 3-4 tygodnie. Za każdym razem wzory będą unikalne i niepowtarzalne, stworzone i drukowane wyłącznie na potrzeby marki Favillier. Tym samym będziecie miały pewność, że wzór zakupionej chusty nigdy więcej się nie powtórzy a Wy będziecie posiadaczkami unikatu.

Przez wszystkie te lata notorycznie pytałyście o możliwość zakupów w sklepach stacjonarnych. Dzięki nowej strategii cen mogłam nawiązać współpracę ze sklepami stacjonarnymi i niebawem w największych miastach w Polsce chusty Favillier będzie można nabyć również stacjonarnie. Koniecznie dajcie mi znać, które sklepy są Waszymi ulubionymi i których nie może zabraknąć na mapie partnerów.

Z dumą i radością mogę ogłosić, że dla największych fanek moich autorskich chust, które wierzą w markę Favillier i wspólnie chcą pracować na sukces stworzyłam program „ZARABIAJ Z FAVILLIER i to niemałe pieniądze”, który pozwoli Wam, z moją pomocą stworzyć swój mały biznes i bez żadnych inwestycji zarabiać na sprzedaży i promocji produktów Favillier. Jeśli chciałabyś uzyskać więcej szczegółowych informacji na temat współpracy zapisz się TUTAJ na listę osób zainteresowanych.

Dla klientek, które już wcześniej zaufały mojej marce i dokonały zakupu, w podziękowaniu za ich lojalność przewidziałam oczywiście najbardziej atrakcyjne rabaty.

Zawsze marzyłam, żeby chusty Favillier były produktem upragnionym i wyczekanym a ich zakup prawdziwym prezentem. Dołożyłam wszelkich starań aby ich opakowania były wyjątkowe i piękne. Dlatego do każdego zamówienia otrzymacie w prezencie oryginalne torby na zakupy z logo Favillier.

Tragedia i dotychczasowe doświadczenia pozwoliły mi spojrzeć na moje życie i biznes w zupełnie inny sposób. Lepszy i mądrzejszy. Fakt, że dostałam drugą szansę od życia spowodował, że wybrałam rozsądniejszy i zdrowszy tryb życia, taki troszkę w stylu slowlife. Uczę się żyć mniej stresowo i nie zamartwiać o lepsze jutro. Uczę się cieszyć każdą chwilą i przede wszystkim nic nie brać za pewnik. Uczę się, bo to długi i ciężki proces, którego nie da się wypracować z dnia na dzień. I choć dla wielu osób jest to temat tabu, ja chcę powiedzieć o tym głośnio: potrzebowałam terapii i pomocy psychologa, żeby znów wyjść na prostą i poukładać sobie priorytety na każdej płaszczyźnie mojego życia.

Nie będę się wstydzić mówić o tym głośno: uczestniczyłam w terapii i korzystałam z pomocy coacha, dzięki temu nabrałam pokory do życia i biznesu. I każdą z Was, która boryka się z większym lub mniejszym dylematem, ze szczerego serca zachęcam do tego samego. Stałam się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, jestem mądrzejsza o wszystkie przeżyte doświadczenia. Stałam się tą kobietą, która gdy rano wstaje a jej stopa dotyka podłogi, diabeł w piekle mówi: O QUWA! JUŻ WSTAŁA!…:)

Mam nadzieję, że udało mi się pokazać wszystkie te emocje w mojej nowej kolekcji. Tworząc ją zależało mi, żeby była symbolem siły i odwagi i dodawała każdej kobiecie wiary, pewności siebie i charyzmy.

7 myśli w temacie “Popełniłam błąd! Straszny i nieodwracalny…

Dodaj komentarz